Mam wrażenie, że mój październik trwał tydzień...
Wszystko dlatego, że był to pierwszy miesiąc w mojej nowej pracy, na której skupiałam się najbardziej w tym miesiącu. Jest to moja pierwsza w życiu praca na cały etat. Wiąże się to z tym, że 5 razy w tygodniu wychodzę z domu o 8, a wracam o 18. Ciężko się do tego przyzwyczaić (wcześniej miałam elastyczny czas pracy, pracowałam ok 100 godzin w miesiącu). Czas przecieka mi przez palce.
Wracam o 18, jem coś, chwilę się relaksuję, mój narzeczony proponuje oglądanie filmu, kończymy ok 22 (ewentualnie gotuję w tym czasie), idę do prysznic, a potem od razu spać.Niestety w ten sposób wyglądała większość moich dni w październiku. NUDA i ZMĘCZENIE.
Źle się też czuję fizycznie (to ma na bank związek z moją otyłością i hormonami), jestem ciągle zmęczona. Wszystko to nie sprzyja rozwojowi.
Na szczęście gdzieś pomiędzy tymi bezczynnymi wieczorami, udało nam się znaleźć czas i ochotę i zorganizowaliśmy spore przyjęcie w naszym mieszkaniu. Tutaj moje planowanie i wykonywanie małych kroczków sprawdziło się doskonale, wszystko było dopięte na ostatni guzik, jedzonko pyszne (i dużo!), goście (i my!) bardzo zadowoleni :)
Praca na etacie dała mi trochę popalić, ale wyciągam wnioski i wiem, że muszę pilnować mojego czasu, bo nie ma go zbyt wiele. Ustaliłam takie żelazne godziny na konkretne czynności każdego dnia, potrzebuję takiej rutyny. Jest też miejsce w moim harmonogramie na jakieś spontaniczne akcje, ale większość czasu mam jednak zaplanowaną. Mam nadzieję, że w listopadzie uda mi się znacznie więcej zrobić.
Na pewno chcę się zacząć systematycznie uczyć angielskiego. Na razie samodzielnie (przez miesiąc) - w celu odświeżenia sobie tego, co już umiem, a potem zapewne z korepetytorem. Niestety bardzo brakuje mi w pracy dobrej znajomości angielskiego. Otrzymuję sporo ważnych maili w tym języku, tłumaczę je bardzo powoli, kilka razy zastanawiam się czy dobrze zrozumiałam, następnie bardzo prostym językiem odpisuję na nie lub przekazuję dalej otrzymane informacje. I tak jest codziennie, naprawdę potrzebuję znać angielski znacznie lepiej niż obecnie. Dodam, że mam w najbliższym tygodniu ważne spotkanie, które będzie prowadzone w języku angielskim, i jestem totalnie przerażona :/
Chciałabym polubić ten język na nowo (lubiłam go w podstawówce, a potem przez beznadziejnych nauczycieli przestałam) i poszerzać z radością moją wiedzę, nie chcę traktować nauki jak kary, uczyć się na przymus, będzie to ciężkie do zrobienia, ale postaram się.
Nie ma przebacz - dobra znajomość angielskiego jest na moim stanowisku niezbędna, używam go tak samo często jak rosyjskiego (choć na początku się na to nie zapowiadało).
Liczę, że w listopadzie zacznę działać bardziej efektywnie, że nie będę tracić tyle czasu na pierdoły. Do roboty! :)
Ja do tej pory pracowałam na etat wyłącznie podczas staży wakacyjnych, czyli od 1 do 3 miesięcy, ale wiem, jak wyczerpujące potrafi to być - najgorsza jest właśnie ta monotonia i nuda... dlatego tym bardziej trzymam kciuki za twoją naukę angielskiego i dalszy rozwój osobisty ;-) trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDzięki! Muszę się po prostu przyzwyczaić do pracy na etacie... ;]
UsuńU mnie w październiku działo się tyle, że straciłem lekko rachubę co i kiedy było ;-)
OdpowiedzUsuńCzasami bywa, że przez natłok zadań "gubimy się" na chwile pośród dnia codziennego, ale jak dla mnie najlepszym sposobem jest wyłączenie wszystkich mediów, i spokojne zastanowienie się nad najbliższymi dniami :)
Mi pomaga.
Pozdrawiam
Wyłączenie mediów zdarza mi się ostatnio naprawdę często, szkoda mi po prostu czasu na to :)
UsuńStałe godziny pracy mają niestety i swoje plusy, ale też sporo minusów.
OdpowiedzUsuńOsobiście przy tak małej ilości czasu spróbowałabym codziennej nauki, ale króciutkiej typu 30 minut dziennie.
Trzymam kciuki!
Justyna
Właśnie w ten sposób zamierzam się uczyć - zaplanowałam 3 razy w tygodniu po 40 minut.
Usuń