wtorek, 7 maja 2013

Cotygodniowe domowe SPA

Temat dbania o siebie (i zaniedbania) ciągnie się za mną od dłuższego czasu. Kiedyś, gdy miałam mniej obowiązków, mieszkałam w akademiku wśród dbających o siebie koleżanek, przywiązywałam o wiele większą wagę do mojego wyglądu zewnętrznego i pielęgnacji. Jakiś czas temu jakoś się w tym wszystkim pogubiłam. Szkoła, praca, facet, komputer, sprzątanie... zapomniałam w tym wszystkim o dbaniu o siebie. 

No i nie jest mi z tym dobrze. Staram się powrócić do moich dawnych nawyków, ale różnie mi to wychodzi na co dzień. Ostatnio zorganizowałam sobie Tydzień Piękności i to był strzał w dziesiątkę! A teraz znów powróciłam do codzienności i dbam o siebie w minimalnym zakresie. Miałam też swego czasu też plan pielęgnacji na każdy dzień tygodnia. Ogólnie uważam, że jest to dobre rozwiązanie, ale ja - jak to ja - wściekałam się na siebie ogromnie gdy zawalałam ten plan choć jednego dnia (cholerny perfekcjonizm!). 

Ale teraz mam nowy pomysł :) Na co dzień będę zajmować się sobą bez żadnego planu, jak będę mieć czas i ochotę to np. nałożę maseczkę na twarz, a jak mi się nie będzie chciało, to dam sobie spokój bez wyrzutów sumienia. Za to raz w tygodniu będę urządzać sobie DOMOWE SPA. 

Jedno takie SPA mam już za sobą :) Było naprawdę relaksujące, aż się nie spodziewałam! Cynamonowa świeczka w łazience, Adele w głośnikach, wanna pełna piany (z kilkoma kroplami olejki lawendowego), piwo imbirowe - relaks. A do tego ciężka orka :P - pilling, depilacja, pedicure, maska na włosy, maseczka na twarz, potem masaż i masło do ciała. I poszłam potem spać taka piękna :) 

sobota, 4 maja 2013

O przeprowadzce :)

Piszę już do Was z naszego nowego mieszkanka!!!! 

Tzn. tak naprawdę nie naszego i nie całkiem nowego :) 

W październiku 2011 zamieszkałam z moim chłopakiem i parą moich znajomych w pięknym, nowiutkim mieszkanku. Z chłopakiem mieszkało mi się wspaniale, ale już z tymi znajomymi było nieco inaczej. Nie chcę rozpisywać na ich temat, bo wyszłaby lista skarg i zażaleń, w każdym razie atmosfera była coraz bardziej napięta, rozmawialiśmy coraz mniej ze sobą. Ja to wszystko bardzo przeżywałam, bo przyjaźniłam się z dziewczyną z tej pary przez kilka lat studiów. A teraz wszystko się popsuło (nie tylko przez wspólne mieszkanie oczywiście). Koniec końców jedna nerwowa wymiana zdań ze współlokatorem spowodowała, że granica mojej cierpliwości została przekroczona i podjęliśmy z moim chłopakiem decyzję o przeprowadzce. 

Wynajęliśmy 30 -metrową kawalerkę (w której kiedyś mieszkali inni nasi znajomi :)) Mieszkanie nie jest takie nowe jak poprzednie, ale jest przestronne, przytulne, a co najważniejsze - tylko dla naszej dwójki! 

Jeśli chodzi o samą przeprowadzkę, to jest to proces bardzo chaotyczny, przynajmniej w naszym wykonaniu :P Ale w zasadzie poszło nam to sprawnie, nic i nikt nie ucierpiał, skończyliśmy dzisiaj sprzątanie i układanie i możemy się już tylko cieszyć :) 

O zmianie mieszkania myślałam już od dłuższego czasu, w związku z tym bardzo pilnowałam tego, żebyśmy nie gromadzili zbędnych rzeczy. Żadnego chomikowania, jeśli z czegoś nie korzystamy, to ląduje to w koszu, ewentualnie jedzie do domu rodzinnego (np. zimowe buty i kurtki, część książek). Gromadziłam za to gazety dużego formatu, folię bąbelkową, duże reklamówki, a ostatnio również sztywne pudła. 
Po tym jak postanowiliśmy zmienić mieszkanie w wolnych chwilach stopniowo przeglądałam wszystkie nasze rzeczy i wyrzucałam te niepotrzebne. Zajrzałam do każdej szafki, szuflady, pudełka. Przy okazji porządkowałam wszystko i układałam to, co trzymamy w pudełkach. 
Kiedy w końcu dostaliśmy klucze do nowego mieszkania wyciągnęłam zgromadzone gazety i siatki, spakowałam naczynia, powynosiłam pudła, ubrania i książki włożyłam do walizek i gotowe!

Znacznie dłużej zeszło nam z rozpakowaniem i ulokowaniem rzeczy. Wcześniej musiałam jeszcze dokładnie wyszorować każdy zakamarek nowego mieszkania (tak mam, było niby czysto, ale musiałam sama dokładnie posprzątać żeby się tu zadomowić). Brakuje nam jeszcze sporo rzeczy w tym mieszkaniu. Nie mamy np pralki, firanek (bo tu są takie ogromne okna!), mamy tylko 3 widelce itd. Mamy za to dużo ubrań (mój facet ma ich więcej niż ja), mnóstwo książek (zajęły większość tutejszych półek) i kosmetyków... 

Mam nadzieję, że będzie się nam tu dobrze mieszkać. Na pewno jest bardziej "u siebie", mogę słuchać głośno muzyki, nie czekam rano godzinę na wolną łazienkę, JEST LUZ! 

Wyzwanie nr 2: Tydzień Naukowy!

Cały weekend majowy pochłonęła przeprowadzka. Kolejny weekend spędzę na rodzinnej imprezie (i w pociągu). Zaległości w nauce niestety nie ubywa i trzeba wreszcie przestać odkładać obowiązki związane ze studiami. 

Ogłaszam zatem Tydzień Naukowy - od niedzieli do piątkowego wieczoru będę się codziennie zajmować licencjatem, językami, zaległościami z literatury. 

Oczywiście nie czuję takiego entuzjazmu jak w przypadku Tygodnia Piękności :P Ale już nie mogę dłużej odkładać nauki i pisania licencjatu. Zaczynam jutro - mam prawie cały wolny dzień. Potem w tygodniu pracuję i mam już zajęcia na uczelni, ale chcę codziennie wygospodarować przynajmniej 2 godziny na naukę. Zamierzam codziennie zapisywać ile czasu poświęciłam na naukę i co w tym czasie udało mi się zrobić - podsumowanie w sobotę. 

czwartek, 2 maja 2013

Krótka relacja z Tygodnia Piękności

Ale się dzieje! Tydzień Piękności został nieco ograniczony, bo nagle okazało się, że znalazł się ktoś na nasze miejsce w mieszkaniu, które opuszczamy, więc przeprowadzka musi się odbyć JUŻ (spodziewaliśmy się, że zostaniemy tu do końca maja). No i od dwóch dni jesteśmy w przeprowadzkowym szale. Pakujemy, sprzątamy, przewozimy, jednym słowem: ciężko pracujemy, aby jak najszybciej zadomowić się w nowym mieszkaniu :)) Jestem z tego powodu bardzo bardzo szczęśliwa!!! 

Ale do rzeczy: Tydzień Piękności trwa od piątku, od wtorku realizowany jest w minimalnym zakresie, ale ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona i chcę go za jakiś czas powtórzyć. Nie wyszło mi zupełnie testowanie nowych fryzur, co planowałam, ale poza tym było całkiem spoko: 

  • wypróbowałam nowy specyfik do pielęgnacji twarzy i moja skóra ma się o wiele lepiej
  • mam gładką skórę dzięki szczotkowaniu ciała i pilingowi kawowemu
  • pozbyłam się problemu suchych skórek przy paznokciach
  • nakładam codziennie olejek arganowy pod oczy 
  • koleżanka pracująca w Inglocie zrobiła mi profesjonalny makijaż (w kolorze mojego ukochanego fioletu), który teraz staram się odtwarzać
  • kupiłam idealną dla mnie pomadkę! (bo ja ogólnie nie lubię mieć nic na ustach, ale ta pomadka jest bardzo "lekka" i ma neutralny kolor)
  • noszę kolczyki! (bardzo lubię kolczyki, a ostatnio przez ciągłe zabieganie zupełnie ich nie nosiłam)
  • jak ładnie wyglądam to mam o niebo lepszy humor :)

Może nie jest tego zbyt dużo - miało być więcej domowych zabiegów SPA, ale i tak jestem zadowolona, bo udało mi się zorganizować czas na zadbanie o siebie, czuję się zadbana. Tydzień Piękności zostanie zakończony jutro gorącą kąpielą w wannie pełnej piany W NASZYM NOWYM MIESZKANIU ;]