piątek, 27 lutego 2015

Kolejne dni ograniczania siedzenia przed komputerem


22 lutego, dzień 7 

Niedziela prawie offline (obejrzane 2 filmy z mężem, ale zero Facebooka, Pudelka, blogów). Wybraliśmy się na kilkugodzinny spacer, a potem zjedliśmy pyszne burgery na Kazimierzu. 


23 lutego, dzień 8

W pracy awaria Internetu. Wymowne :)


24 lutego, dzień 9

Zapomniałam zanotować... pewnie oglądaliśmy serial ("Fall" - polecam!!)


25 lutego, dzień 10

Wróciłam do domu bardzo późno, nie włączałam komputera.


26 lutego, dzień 11

Również byłam późno w domu, obejrzałam jeden odcinek serialu przed snem, oprócz tego bezkomputerowo.


27 lutego, dzień 12

Dziś dzień sprzątania, ale takiego porządnego - bez oglądania niczego w tle, tylko muzyka! Weekend spędzamy poza miasta, na 100% nie usiądę do komputera przez te 2 dni!


Gwoli przypomnienia - staram się po prostu ograniczyć siedzenie przed komputerem w czasie wolnym od pracy :) Wyzwanie trwa do Wielkanocy.
Ten tydzień poszedł jednak nieco gorzej niż poprzedni, wszystko przez to, że wciągnęliśmy się w oglądanie serialu... nadal jednak nie przeglądam bezmyślnie facebooka, pudelka itd. Czyli progres jest ;) 



sobota, 21 lutego 2015

Pierwsze 6 dni wyzwania - relacja nr 1

16 lutego, dzień 1

Początek wyzwania. Napisałam informację na blogu o moim eksperymencie, i na tym zakończyło się moje dzisiejsze siedzenie przed kompem. Było łatwo, ponieważ jestem w trakcie czytania niezwykle wciągającej książki, i to z nią spędziłam mój wieczór. Niestety poza czytaniem nie zrobiłam nic pożytecznego ani przyjemnego. Mój mąż zdziwił się gdy na pytanie czy ma wyłączyć komputer odpowiedziałam twierdząco

17 lutego, dzień 2

Ostatnie piwo, ostatnie ciacho, ostatni cheeseburger. Uświadomiłam sobie, że już jutro zaczyna się Wielki Post i jak zwykle w tym czasie nie będę jeść słodyczy, słonych przekąsek, fast foodów i pić alkoholu. W związku z tym dziś była uczta, a od jutra - prawdziwa asceza ;) Mój odwyk internetowy przedłużam także do świąt. 

18 lutego, dzień 3

Dziś obejrzałam kilka filmów na youtube - mój mąż był w tym czasie w pracy, a ja podczas oglądania składałam ubrania :) Zrobiłam listę zapasów kuchennych i bazując na nich ułożyłam menu na prawie cały tydzień. 

19 lutego, dzień 4

Posprzątałam łazienkę, wyczyściłam buty, pozmywałam naczynia, zrobiłam kilka miłych dla mojej cery domowych zabiegów. Całkiem efektywne popołudnie! Późnym wieczorem obejrzałam kilka (krótkich) odcinków pewnego rosyjskiego serialu komediowego - nauka (rosyjskiego) przez zabawę… ;)

20 lutego, dzień 5

Wróciłam do domu bardzo późno, obejrzałam film z mężem i... padłam. 

21 lutego, dzień 6

Przede mną bardzo kurodomowa sobota. Muszę ogarnąć mieszkanie,zrobić pranie, zrobić zakupy, ugotować pyszny obiad, który obiecałam mężowi od kilku dni ;) (dorada :)) Robię też sałatkę na dzisiejszą wizytę u znajomych. Wstałam o 7, więc powinna spokojnie się ze wszystkim wyrobić, ale na siedzenie w Internecie czasu (na szczęście) nie mam.

Po tych kilku dniach kontrolowania czasu spędzonego przed komputerem, widzę same pozytywne efekty. Czas mi w tym tygodniu nie przeciekał aż tak bardzo przez palce. Oby tak dalej! 


poniedziałek, 16 lutego 2015

MIESIĘCZNE WYZWANIE - OFFLINE - OGRANICZAM INTERNET DO MINIMUM

Ostatnio narzekam na brak czasu. Staram się robić małe kroczki w stronę realizacji moich tegorocznych planów, ale zupełnie brakuje mi czasu na dom, dla siebie, na przyjemności, dla bliskich. Od poniedziałku do piątku pracuję, po pracy uczę się angielskiego (2 razy w tygodniu), czasami ćwiczę, ogarniam dom. Ale do tego wszystkiego muszę się zmuszać. Do dłuższej rozmowy przez telefon z przyjaciółką czy relaksującej kąpieli w wannie – również. Tego typu sprawy zawsze odkładam na weekend. 

Właściwie to mam wrażenie, że moje życie zaczyna się i kończy w weekend. W tygodniu zwyczajnie trwam odliczając dni i godziny do wolnego dnia. Każdy wolny dzień natomiast mija mi dosłownie w kilka godzin i nigdy nie robię wszystkiego, co zaplanowałam.


Czym to jest spowodowane? Po części moim fatalnym nastawieniem do życia od weekendu do weekendu. Owszem, mam angażującą, czasami stresującą pracę, ale znowu nie aż tak, żeby przez 5 dni żyć tylko nią, odkładając inne sprawy „na potem”…

Oprócz tego, winowajcą jest sposób w jaki spędzam większość mojego wolnego czasu – czyli siedzenie w Internecie. Czytam blogi (mnóstwo), przeglądam Facebooka (ale zwykle nie znajduję tam nic interesującego), czytam wiadomości, oglądam amerykańskiego youtuba. Czasami boję się wyłączyć komputer żeby mnie nic ważnego nie ominęło (co niby…?) Początki uzależnienia?

Czas w Internecie leci szybciej, do weekendu coraz bliżej, sterta naczyń w zlewie nie rzuca się w oczy gdy jestem wpatrzona w ekran, gotować się nie chce – szkoda na to czasu, można przecież tyyyle przeczytać.
Masakra.

Spędzam swój wolny czas w naprawdę kiepski sposób. Chcę się ogarnąć. Ale tym razem zamiast siedzenia do 3 nad ranem żeby się ze wszystkim wyrobić (czasem mi się zdarza dostać mega wyrzutów sumienia gdy już odkleję się od monitora, wtedy nadrabiam rzeczywistość) – postanawiam znacznie ograniczyć czas spędzony w Internecie.

Zaczynam dziś (zaraz po opublikowaniu tego wpisu), kończę dokładnie za miesiąc – 16 marca. Będę codziennie zapisywać co robiłam zamiast siedzenia przed komputerem po pracy (bo w pracy i tak siedzę przed nim 8 godzin, mam też wtedy możliwość sprawdzenia wszystkich newsów i innych potrzebnych informacji).
Raz na jakiś czas (pewnie raz w tygodniu) będę tutaj publikować moje relacje i spostrzeżenia.

Nie zarzekam się, że przez ten miesiąc nie włączę ani razu komputera. Nie o to mi chodzi. Chcę po prostu ciekawiej, bardziej pożytecznie spędzać mój wolny czas. Chcę też odpocząć (nie oszukujmy się, nie odpoczywam czytając pierdoły w sieci, wbrew pozorom to nie jest aż tak relaksujące).



Ograniczam Internet na rzecz życia, zwykłej banalnej codzienności offline. Czas – start!