piątek, 26 października 2012

Zorganizuj się!

Ostatnie 2 tygodnie były dla mnie bardzo dziwne. Chaotyczne. Najpierw przygotowywałam się do obrony i odkładałam tłumaczenie tekstów na praktykę. Żeby mieć wymówkę, że nie miałam czasu tłumaczyć, wysprzątałam całe mieszkanie. W tym tygodniu była obrona, a potem już studia i praca. Oprócz tego, 3 razy zaspałam na zajęcia! Od dawna nie zdarzyło mi się zaspać, a wszystko przez to, że mój facet chodzi teraz do pracy na 6 rano. Zawsze się budzę kiedy on się zbiera, a potem zasypiam tak twardo, że wyłączam budzik przez sen i budzę się o 9 :/ Muszę to jakoś ogarnąć, bo minął pierwszy tydzień moich zajęć, a ja już mam nieobecności i zaległości. No i nie przetłumaczyłam nadal tekstów na praktykę. 
Nie mogę sobie pozwolić na takie wpadki, bo mam dużo obowiązków i żeby je wypełniać, wszystko musi działać jak w zegarku. 

Wprowadzam zatem plan naprawczy i kilka organizacyjnych eksperymentów:
(czas - do 1 listopada, potem zobaczymy, może coś pozmieniam)


  1. wstaję razem z moim chłopakiem, najpóźniej o 5.30, to jest chyba jedyny sposób żebym nie zasypiała na zajęcia i była wypoczęta, będę sobie czytać, przeglądać blogi, malować paznokcie, cokolwiek byle tylko nie spać
  2. przeczytać książkę o jedzeniu, odchudzaniu itp, kupiłam ją rok temu i odłożyłam na półkę po przeczytaniu połowy, w książce poświęcono wiele miejsca uciszaniu emocji jedzeniem i innym psychicznym czynnikom powodującym nadwagę, to chyba coś dla mnie...
  3. nie opuszczę ani jednych zajęć (to powinno być łatwe, bo mam je tylko do środy w najbliższym tygodniu)
  4. codziennie zrobię cokolwiek z praktyk, muszę poświęcić na nie chociaż pół godziny każdego dnia
  5. powracam do mojego planu pielęgnacji (albo go modyfikuję), bo znów zaczynam się zaniedbywać :/ 

Wierzę, że się uda, powyższe punkty nie są super wymagające, ale mają mnie przywołać do porządku, bo taka jestem rozlazła, że szok :/ 


wtorek, 23 października 2012

Co nowego? Jestem magistrem!

Uff... koniec moich obecnych studiów... Wreszcie!
Moja praca magisterska została oceniona jako "nadzwyczaj krótka", po 5 latach studiowania powinno mnie być stać na napisanie czegoś poważniejszego. Zgadzam się z tym i jest mi wstyd. 
Obrona poszła za to bardzo dobrze i od dziś jestem panią magister i mogę już zapomnieć o tym instytucie i zmarnowanych ostatnich 2 latach życia (studia licencjackie na moim kierunku były ciekawe, natomiast na magisterskich nie nauczyłam się niczego nowego). 

Czuję ulgę i cieszę się, że mam to za sobą, ale radość nie jest jakaś wielka, bo rzeczywiście wiem, że mogłam to wszystko zrobić lepiej. Po prostu mogłam się postarać, a nie olewać. No cóż. 

Koniec tematu!
Z racji obrony i całego zamieszania, inne dziedziny mojego życia i moje projekty zostały w ubiegłym tygodniu nie tknięte :/ Dieta do kitu, tłumaczenia ledwo zaczęłam, mam bałagan w mieszkaniu, zaległości w pracy i ogólnie jest lipa. Muszę się ogarnąć i nie tworzyć kolejnych zaległości! 

czwartek, 18 października 2012

Dlaczego sobie z tym nie radzę?

Dzisiaj będzie o tym dlaczego dotąd nie zwalczyłam czegoś, co jest dla mnie problemem i źródłem kompleksów odkąd pamiętam - chodzi o nadwagę.

Odpowiedź na pytanie dlaczego nie zwalczyłam nadwagi brzmi niestety "nie wiem".

Obiecałam sobie, że nie będę rozpamiętywać żadnych porażek, więc nie chcę opisywać moich kolejnych prób schudnięcia, moich wzlotów (kiedy to chodziłam na fitness nawet 5 razy w tygodniu) i upadków (np. w chwili obecnej). Nie wiem dlaczego nie potrafię sobie z tym poradzić.

Nadwagę mam od dziecka, ale przecież to nie geny są odpowiedzialne za to, że wpieprzam słodycze bez opamiętania! Zastanawiałam się nawet kiedyś czy nadwaga nie jest dla mnie wymówką żeby stać ciągle w cieniu, nie walczyć o siebie. Może trochę tak jest. A może przyzwyczaiłam się, że jedzenie jest moim panaceum na smutki. Bo fakt, sprawia mi przyjemność. Nie wiem!

Z drugiej strony, ja naprawdę marzę o tym, żeby być szczupłą! Od wielu lat schudnięcie jest jednym z moich postanowień noworocznych. Widzę same plusy z posiadania szczupłej sylwetki, byłabym wówczas mega szczęśliwa. Nie potrafię się jednak zmotywować na tyle mocno aby wytrwać, aby na zawsze zmienić część moich nawyków. Czasami mój wygląd doprowadza mnie do łez, a czasami jest mi wszystko jedno.


Tak czy inaczej: dopóki walczysz jesteś zwycięzcą, nie? 
Kolejna próba zwalczenia nadwagi rozpoczyna się dziś!!!


Oto kilka zasad jakimi mam zamiar się kierować:


  • raz w tygodniu salsa, raz w tygodniu fitness (chciałabym więcej, ale nie znalazłam póki co dodatkowego wolnego wieczoru)
  • na śniadanie - owsianka
  • obiad - "normalny" (myślę, że gotuję dość zdrowo, nie używam żadnych gotowców, nie przesadzam z tłuszczem)
  • kolacja - koniecznie przed 20! 
  • maksymalnie 3 kromki chleba dziennie (kupujemy żytni bądź razowy)
  • słodycze - raz w tygodniu pozwalam sobie na gorzką czekoladę lub lody
  • zero chipów, fast foodów
  • więcej wody i zielonej herbaty 
  • będę codziennie zapisywać moje posiłki!

I tak mam wytrwać do 10 listopada - idziemy wtedy na wesele i nie robię sobie 2 dni "wolnego" od tych postanowień. Jak widać podeszłam dość ostrożnie do odchudzania, żadnych radykalnych zmian póki co. Mam nadzieję, że dam radę...


środa, 17 października 2012

Kilka pomysłów na jeszcze lepszą organizację

Zarządzaniem czasem i organizacją własnego życia interesuję się od kilku miesięcy. Po prostu zaczął mnie wkurzać mój kompletny brak systematyczności oraz robienie wszystkiego dopiero gdy już naprawdę muszę. Przyznaję, że od tego czasu naprawdę sporo zmieniło się w moim życiu. Przede wszystkim przestałam być bałaganiarą, którą byłam od dziecka! Moi rodzice ciągle przecierają oczy ze zdumienia :) Oczywiście mam swoje wzloty i upadki... W kwestii wszelkich obowiązków domowo-towarzyskich jest już spoko, ale ciągle odkładam naukę na potem, i żeby to zmienić czeka mnie mnóstwo pracy... 

Poniżej przedstawiam Wam pewne patenty i nawyki, które wprowadziłam w życie i które naprawdę u mnie działają! Z wieloma na pewno się już spotkaliście, część pomysłów znalazłam w sieci, ale może ktoś się zainspiruje? :)


  1. spotkania ze znajomymi planuję z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem, oprócz tego, moi przyjaciele są poinformowani w jakie dni jestem niedostępna i wtedy nie kuszą mnie żadnymi wypadami 
  2. zapisuję absolutnie wszystko co mam do zrobienia i wszystkie pomysły, które mi przychodzą do głowy, zawsze w tym celu mam przy sobie notes
  3. kupiłam dużą tablicę korkową, na której mam kilka fajnych, inspirujących zdjęć, a także karteczki z różnymi informacjami, rozkład jazdy tramwaju, którym najczęściej podróżuję, listy, które czekają na wysłanie, rachunki do zapłacenia itp
  4. ostatnio przygotowałam listę ubiorów na każdy dzień tygodnia, mam na razie tylko 8 ciekawych zestawów, chcę dojść do 14
  5. raz w tygodniu poświęcam czas na prasowanie, prasuję tak długo jak mi się chce, ale robię to zawsze co tydzień, dzięki czemu nie zbiera mi się sterta ciuchów do prasowania "na kiedyś tam"
  6. planuję menu na cały tydzień (wisi na tablicy korkowej) i według niego robię zakupy
  7. ja i mój chłopak mamy swoje segregatory z najważniejszymi dokumentami: wyniki badań, dyplomy, świadectwa, certyfikaty, dokumenty dotyczące mieszkania, umowy, gwarancje - to jest naprawdę bardzo pożyteczne!
  8. w oddzielnym segregatorze gromadzę znalezione w gazetach przepisy, mam też specjalną książkę kucharską, która ma dużo pustych kartek - tam spisuję sprawdzone przepisy znalezione w internecie
  9. codziennie zapisuję moje wydatki
  10. stworzyłam w komputerze folder z zdjęciami i cytatami motywującymi do odchudzania
  11. regularnie pozbywam się zbędnych papierów, gazet, notatek, ulotek 
  12. ułożyłam tygodniowy plan pielęgnacji urody (który chyba wymaga modyfikacji)

To chyba wszystkie "innowacje" jakie wprowadziłam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Niektóre rzeczy wydają mi się teraz tak oczywiste, że nie wiem jak wcześniej mogłam żyć nie stosując ich :) Napiszcie, proszę, o swoich metodach organizacji! Chętnie udoskonalę kolejne dziedziny mojego życia! 


poniedziałek, 15 października 2012

Szafowa rewolucja!

Wreszcie zrobiłam coś z moją szafą! Już nie będzie zakładania tego co jest akurat pod ręką, a potem poczucia, że wyglądam średnio i nic do siebie nie pasuje. Nie będzie żadnych zniszczonych, spranych, rozciągniętych ubrań. W ogóle ubrań będzie mało :)

Narysowałam na kartce rozkład półek w naszej szafie i zaplanowałam "na sucho" co ma się znaleźć na każdej z nich, tak aby wszystkie często używane rzeczy były pod ręką, żebym dokładnie wiedziała co gdzie leży. Potem wywaliłam z szafy wszystko, także ubrania mojego chłopaka, którymi zajęłam się najpierw. Na tył szafy poszło to, w czym jeszcze go nie widziałam oraz rzeczy typowo letnie, reszta bez zmian. Jemu nie będę robić rewolucji :)

Jeśli chodzi o moje ubrania, to zaczęłam od wyrzucania. Do kosza poszła większość moich rajstop, były pozaciągane, trzymałam je na wszelki wypadek, ale chyba nie zamierzam nosić pozaciąganych rajstop? To się jednak rzuca w oczy. Oprócz tego, kilka t-shirtów zostało przerobionych na ścierki, do kosza poszła też jedna para spodni (i zastanawiam się nad jeszcze jedną). Bardzo chętnie wyrzuciłabym również większość mojej bielizny, ale to musi poczekać, nie mam kasy na nową.

Następnie na tył szafy odłożyłam wszystkie rzeczy typowo letnie - chcę mieć miejsce na te, które będę teraz nosić. To samo zrobiłam z ubraniami, które są teraz na mnie za małe. Może bardziej rozsądne byłoby sprzedanie bądź oddanie ich, ale to są fajne ubrania, a ja mam nadzieję, że kiedyś się w nie w końcu zmieszczę... heh ;]

Pozostałe ubrania ułożyłam wg przeznaczenia, osobno ubrania na fitness, grube swetry, sukienki na specjalne okazje, sukienki codzienne itd.

Potem stworzyłam listę konkretnych ubiorów, "stylizacji" na dany dzień. I to okazało się najfajniejsze w całym porządkowaniu :) Nie mam zamiaru nigdy więcej w pośpiechu wyciągać z szafy najmniej pogniecionej bluzki żeby założyć ją do moich ulubionych dżinsów - te czasy minęły!!! Myślę, że ta lista będzie naprawdę pomocna :)

Oto co odkryłam porządkując szafę:

  • nie wszystkie moje ubrania są do zniszczone i do wyrzucenia
  • nie muszę codziennie nosić dżinsów i podkoszulka, mam piękne sukienki i spódnice!
  • muszę uzupełnić szafę o kilka podstawowych ubrań, a nie (jak myślałam wcześniej) spalić wszystko, wziąć kredyt i od nowa zapełnić szafę :P :)
  • już nie jestem tak przywiązana do rzeczy jak dawniej, bez żalu wyrzucam to, co powinnam
  • nie muszę mieć mnóstwa ubrań, żeby wyglądać dobrze
  • nadal nie mam określonego stylu i to trzeba zmienić!
A teraz dokształcam się z tą panią odnośnie fasonów jakie powinnam nosić: 




 A poniżej kilka fotek z mojego porządkowania :)

















niedziela, 14 października 2012

Co się dzieje?


Mijający tydzień to u mnie praca, praca, praca… Kryzys finansowy jest jednak ogromny i dopóki nie mam zajęć na uczelni, wykorzystuję każdą chwilę na pracę. Niestety po powrocie do domu już nie bardzo mam siłę i ochotę na cokolwiek…

Tłumaczenia na razie leżą i czekają na swoją kolej :/ W przyszłym tygodniu zaplanowałam mniej godzin w pracy, bo jednak muszę zabrać się za te teksty (obiecałam sobie, że nie zrobię tego na ostatnią chwilę!).

Na szczęście, w ramach relaksu cały czas powoli robię rewolucję w mojej szafie i nawet dobrze mi idzie. Z powodów finansowych nie uda mi się (pewnie przez najbliższych wiele tygodni) uzupełnić mojej garderoby w nic nowego, ale zawsze mogę planować i robić listę potrzebnych rzeczy :) O zmianach w szafie i różnych ubraniowych przemyśleniach napiszę wkrótce osoby post!

Z miłych  wydarzeń:  w tym tygodniu byłam na 2 spotkaniach z przyjaciółkami (moje październikowe postanowienie!), a także 2 razy na fajnych tanecznych zajęciach dla kobiet: sexy dance i salsa solo. Pierwsze z nich uczą poruszania się z gracją, kocich ruchów itp… ;] Trochę mi jednak przeszkadzało, że tych kocich, kobiecych ruchów uczy facet (dziwnie to wygląda, może się przyzwyczaję). Natomiast drugie zajęcia to strzał w dziesiątkę! Idę na nie za tydzień! Oczywiście wszystko to w ramach korzystania z Multisporta, w przeciwnym razie nie byłoby mnie stać.

No i to na tyle jeśli chodzi o miłe rzeczy… Kompletną porażkę zaliczyłam jeśli chodzi o mój plan „atrakcyjna dla r.”. Nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo mam akurat taki humor, że skończyłoby się na użalaniu się nad sobą. W skrócie: mój chłopak coraz bardziej traci zainteresowanie mną, unika wszelkich zbliżeń, a mnie to oczywiście frustruje i wpędza w kompleksy. No cóż. 

czwartek, 4 października 2012

Kilka zmian i trochę zapału! :)

Mam motywację - to niesamowite! :D Coraz mniej obowiązków odkładam na później - w to aż nie mogę uwierzyć :)

Zacznę od tego, że załatwiłam wszystkie formalności na studiach. Nawet oddałam książki do bibliotek (co odkładałam od kilku tygodni i przez co zapłaciłam 30 zł kary...). Pogadałam z promotorem i recenzentką mojej magisterki, dowiedziałam się mniej więcej z jakich dziedzin mogę się spodziewać pytań na obronie. Wszystko spoko, obrona 23... uff....

Oprócz tego, przemeblowaliśmy wczoraj nasz pokój! Wierciłam dziurę w brzuchu mojemu chłopakowi już od jakiegoś czasu, ale wczoraj miałam wolne w pracy i stanowczo oznajmiłam mu, że trzeba to wreszcie zrobić. Oboje jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu. Pokój wydaje się większy, jaśniejszy, panuje w nim (jak na razie) idealny porządek :) Od pewnego czasu kręci mnie minimalizm i w związku z tym zastanawiam się ciągle co mogłabym jeszcze usunąć z tego pokoju. Wydaje mi się, że mamy zbyt wiele rzeczy, ale chyba muszę się poddać, bo tak naprawdę ze wszystkiego korzystamy. 

Jeśli chodzi o podkręcenie mojego związku, to wczoraj mieliśmy drugą rocznicę bycia razem :) Nie jesteśmy zwolennikami wielkiego świętowania takich dat, ale bardzo miło spędziliśmy czas. Poczułam ogromny zapał do realizowania mojego projektu "atrakcyjna dla r.". Ale już nie dlatego, że myślę, że mu się nie podobam (bo chyba z tym trochę przesadzam), lecz dlatego, że naprawdę warto! Mam cudownego chłopaka, to zdecydowanie jest moja druga połówka i muszę zrobić wszystko, żeby nasz związek był wspaniały! 


I to by było na tyle, jeśli chodzi o ostatnie dni. Jestem zaskoczona i zadowolona, że mam zapał! Cieszę się ogromnie, że założyłam tego bloga, bo chyba pisanie tutaj zwiększa trochę moją motywację do działania. A na bank zwiększa ją czytanie innych blogów. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego jak rozwijają się inne osoby. I ja też tak chcę!


Idę robić rewolucję... w mojej szafie :) 

poniedziałek, 1 października 2012

Plan na październik

nauka

  • obronić się
  • zrobić praktykę z przekładu - przedłużono nam termin, więc oczywiście jeszcze się za to nie zabrałam... :/
  • rozpocząć studia podyplomowe
praca
  • postarać się o premię - mam słaby wskaźnik ilościowy, więc pewnie premii nie będzie, ale nie ma jeszcze wyników za październik
  • pracować najwięcej jak się da! -pracowałam odrobinę więcej niż we wrześniu, ale mogłam jeszcze więcej, tylko mi się nie chciało
przyjaźnie
  • spotkać się z Kasią
  • spotkać się z Kamilą
  • spotkać się z inną Kamilą
sport
  • wrócić na fitness - 2 razy w tygodniu - nie byłam ani razu
  • raz w tygodniu - salsa!
odżywianie
  • ograniczyć ilość jedzenia! (nie wiem czy tyję od tabletek czy przez swoją głupotę, muszę wiedzieć!) trochę zaliczone, nie obżeram się już tak bardzo, nie tyję, ale też nie chudnę
  • max 3 piwa w tym miesiącu 
  • zero chipsów i fast foodów - były i fast foody i chipsy - 2 razy, o ile pamiętam
  • 1 cukierek dziennie (czyli ograniczenie słodyczy)
  • zdrowsze menu - mniej gotowych produktów, więcej warzyw - rzadko gotowałam w tym miesiącu, jemy jedzonko od mamusi :) ale bardzo mało warzyw było!
inne
  • ograniczenie wydatków
  • plan pielęgnacji - totalna klapa, muszę coś zmienić w tym planie, albo w mojej głowie
  • atrakcyjna dla r. -nie było źle, ale bez szału, nie starałam się tak, jak planowałam
  • zamówić wyjątkową kartkę na ślub przyjaciół - zrezygnowałam z tego planu, znalazłam ładną i tanią (!) kartę w zwykłym sklepie
  • zrobić przemeblowanie w pokoju 
  • sprzedać niepotrzebne książki - klapa, wystawiać na allegro mi się nie chce, mam niedaleko domu antykwariat, ale jakoś dotąd tam nie dotarłam

Atrakcyjna dla R. - pierwsze postępy

Minął mniej więcej tydzień, odkąd postanowiłam popracować nad moim związkiem i poczuciem atrakcyjności. 
Pierwsze koty za płoty :) Ostatni tydzień miałam strasznie szalony i ciągle byłam zajęta, ale coś tam podziałałam, a dziś zaczął się jedyny luźniejszy dla mnie tydzień w tym miesiącu, więc muszę się bardziej skupić nad moim projektem. 

Oto moje małe postępy: 

  • kupiłam piękny komplet bielizny - fioletowa w białe kropki :D i póki co pomysł z kupowaniem raz w miesiącu nowej bielizny podoba mi się najbardziej! 
  • wyrzuciłam jedną (szał...) bluzkę - była dziurawa i sprana, a i tak w niej chodziłam po domu
  • 2 razy ugotowaliśmy wspólnie pyszny obiad
  • kilka razy zjedliśmy obiad w kuchni bez towarzystwa laptopa (za pierwszym razem mój chłopak był w szoku co takiego się dzieje ;])
  • odbyliśmy długi niedzielny spacer, było naprawdę bardzo miło
I jest niestety koniec listy. Tak, jak pisałam, miałam mało czasu w ubiegłym tygodniu. Muszę przyznać, że mam coraz większą motywację do realizowania tego projektu (plan TUTAJ). Powoli zaczyna mi zależeć na tym, żeby wyglądać atrakcyjnie. Wstyd się przyznać, ale strasznie się rozleniwiłam w tej kwestii i ostatnio było mi naprawdę wszystko jedno czy mam ułożone włosy, zrobiony makijaż czy dobrany strój. Wszystko było przypadkowe. Widzę światełko w tunelu i mam nadzieję, że coraz bardziej będzie mi się chciało dbać o siebie i mój związek.