niedziela, 17 listopada 2013

Z tygodnia relaksu zrobię miesiąc relaksu?

Minął  tydzień relaksu i dbania o siebie, który ostatnio zaplanowałam. Jestem bardzo z niego zadowolona, choć nadal nieco przemęczona (to może mieć jednak związek z moim nie najlepszym ostatnio stanem zdrowia). Udało mi się każdego dnia zrobić coś tylko dla siebie, m.in.:

  • codziennie kładłam się spać przed 23.00
  • wylegiwałam się w wannie kilka razy
  • zrobiłam wszystkie zlecone badania medyczne i odwiedziłam 1 lekarza
  • odbyłam 2 długie spacery (pogoda nie pozwoliła na więcej)
  • spotkałam się bardzo dawno niewidzianymi znajomymi (cudowny wieczór, jak za dawnych czasów :))
  • wieczorami czytałam książkę lub oglądałam filmy
  • ograniczyłam do zupełnego minimum korzystanie z komputera po pracy
  • wróciłam do mojego planu żywieniowego
Najwięcej korzyści przyniosło mi chyba ograniczenie czasu spędzanego przed komputerem - nagle moje popołudnia i wieczory zrobiły się wystarczająco długie :) Cieszę się też, że wreszcie wykonałam długo odwlekane badania. 
Nie udawało mi się niestety nie myśleć o pracy w moim czasie wolnym - muszę sobie chyba znaleźć jakieś absorbujące hobby... Coraz częściej łapię się na tym, że moje myśli wędrują wokół obowiązków zawodowych, planowania zadań, układania treści maili, które muszę wysłać. Brzmi to jak początki pracoholizmu (którego po sobie w życiu bym się nie spodziewała) - staram się z tym walczyć i odganiać te natrętne myśli. 

Ponieważ relaks i dbanie o siebie jest takie przyjemne - postanawiam to przedłużyć do końca listopada :D 
A tak naprawdę chodzi o to, że zwyczajnie chcę zwolnić. Żadnych nowych planów, zmian, zadań, nie będę wymagać od siebie absolutnie niczego na co nie miałabym ochoty. Usypiam wewnętrzną perfekcjonistę i wewnętrznego krytyka i cieszę się każdym dniem. Na spokojnie. 

Mam zamiar skupić się tylko na zdrowym odżywianiu, ładnym wyglądzie na co dzień, utrzymywaniu porządku w mieszkaniu, spędzaniu miło czasu z moim narzeczonym. Tyle!

Czyli - jeśli nie chce mi się ćwiczyć - to tego nie robię i nie biczuję się za to! Nie chce mi się spotkać z parą znajomych - nie idę (mamy znajome małżeństwo, które coraz częściej chce wspólnie z nami spędzać czas, lubimy ich, ale czasami mamy dość). Nie mam ochoty powtarzać gramatyki angielskiej - nie powtarzam, zrobię to następnym razem. 

Coraz częściej łapię się na tym, że nie potrafię funkcjonować nie wymagając ciągle od siebie coraz to nowych rzeczy, nie krytykując siebie i nie powtarzając sobie, że mogłabym wszystko zrobić lepiej. Nie cieszę się daną chwilą, dniem, tylko cały czas myślę, że powinnam robić coś pożytecznego w tym czasie, planuję kolejne zadania itd. Muszę porządnie sobie to przemyśleć, bo to jednak nie jest normalne. Działając w ten sposób będę wiecznie z siebie niezadowolona! 



3 komentarze:

  1. Warto się rozwijać, ale nie za wszelką cenę :) Sam staram się ostatnio ograniczać liczbę zadań do wykonania bo im ich więcej tym większe wymagania sobie stawiam, ale niestety efekt jest mizerny.
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czuje, że efektywność mi wzrasta jak czasem odpocznę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpoczynek i relaks są jak najbardziej wskazane podczas rozwoju :) Poza tym nie ma sensu robić nic na siłę, bo nie przyniesie to oczekiwanego efektu :)

    Pozdrawiam i życzę udanego relaksu :)

    OdpowiedzUsuń