poniedziałek, 19 listopada 2012

Co za dzień...

Niedawno wróciłam do domu po 11 godzinach pracy... Padam. Mieliśmy w ubiegłym tygodniu awarię systemu w pracy i teraz nadrabiamy zaległości, każdy może pracować ile godzin chce. Postanowiłam więc podreperować mój budżet i siedziałam do oporu. Jestem mega zmęczona, ale też zadowolona - wiem, że dobrze wykorzystałam ten dzień. Jaka odmiana po ubiegłym tygodniu!

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod moim poprzednim wpisem. Fakt, każdemu zdarza się gorszy okres, zgadzam się z Wami, ale i tak mam wyrzuty sumienia i jestem na siebie zła... Wniosek na przyszłość: jeden dzień totalnego lenistwa raz na jakiś czas jest spoko, nie ma czego przeżywać, ale muszę pilnować, żeby to moje lenistwo nie trwało dłużej niż 24 godziny. Jeden dzień! 

Stworzyłam dziś rano listę najważniejszych zadać na bieżący tydzień, jak łatwo się domyślić, głównie jest to nadrabianie zaległości:

1) zrobić i oddać zaległe tłumaczenie 
2) iść na wszystkie zajęcia w tym tygodniu
3) oddać książki do biblioteki
4) wypożyczyć część lektur na literaturę
5) nadrobić zaległości z rosyjskiego
6) skompletować wszystkie brakujące notatki z pozostałych przedmiotów
7) iść w czwartek na fitness
8) stosować codziennie mój plan pielęgnacji 
9) nie objadać się, gotować i jeść zdrowsze potrawy 
10) więcej pić 
11) posprzątać mieszkanie


2 komentarze:

  1. Powodzenia!

    Wiesz, znowu zainspirowałaś mnie do tematu nowego posta. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lenistwo jest potrzebne. Lubię je i bardzo potrzebuję, bo nie wiem czy czas przyśpiesza, czy ja zwalniam.
    dobra książka, sen, herbata, wyjście ze znajomymi - tak naprawdę, właśnie to się liczy :)

    Powodzenia w nadrabianiu.

    OdpowiedzUsuń