Ostatnio narzekam na brak czasu. Staram się robić małe
kroczki w stronę realizacji moich tegorocznych planów, ale zupełnie brakuje mi
czasu na dom, dla siebie, na przyjemności, dla bliskich. Od poniedziałku do
piątku pracuję, po pracy uczę się angielskiego (2 razy w tygodniu), czasami
ćwiczę, ogarniam dom. Ale do tego wszystkiego muszę się zmuszać. Do dłuższej
rozmowy przez telefon z przyjaciółką czy relaksującej kąpieli w wannie –
również. Tego typu sprawy zawsze odkładam na weekend.
Właściwie to mam
wrażenie, że moje życie zaczyna się i kończy w weekend. W tygodniu zwyczajnie
trwam odliczając dni i godziny do wolnego dnia. Każdy wolny dzień natomiast
mija mi dosłownie w kilka godzin i nigdy nie robię wszystkiego, co
zaplanowałam.
Czym to jest spowodowane? Po części moim fatalnym
nastawieniem do życia od weekendu do weekendu. Owszem, mam angażującą, czasami
stresującą pracę, ale znowu nie aż tak, żeby przez 5 dni żyć tylko nią,
odkładając inne sprawy „na potem”…
Oprócz tego, winowajcą jest sposób w jaki spędzam większość
mojego wolnego czasu – czyli siedzenie w Internecie. Czytam blogi (mnóstwo),
przeglądam Facebooka (ale zwykle nie znajduję tam nic interesującego), czytam
wiadomości, oglądam amerykańskiego youtuba. Czasami boję się wyłączyć komputer
żeby mnie nic ważnego nie ominęło (co niby…?) Początki uzależnienia?
Czas w Internecie leci szybciej, do weekendu coraz bliżej,
sterta naczyń w zlewie nie rzuca się w oczy gdy jestem wpatrzona w ekran,
gotować się nie chce – szkoda na to czasu, można przecież tyyyle przeczytać.
Masakra.
Spędzam swój wolny czas w naprawdę kiepski sposób. Chcę się
ogarnąć. Ale tym razem zamiast siedzenia do 3 nad ranem żeby się ze wszystkim
wyrobić (czasem mi się zdarza dostać mega wyrzutów sumienia gdy już odkleję się
od monitora, wtedy nadrabiam rzeczywistość) – postanawiam znacznie ograniczyć
czas spędzony w Internecie.
Zaczynam dziś (zaraz po opublikowaniu tego wpisu), kończę
dokładnie za miesiąc – 16 marca. Będę codziennie zapisywać co robiłam zamiast
siedzenia przed komputerem po pracy (bo w pracy i tak siedzę przed nim 8
godzin, mam też wtedy możliwość sprawdzenia wszystkich newsów i innych
potrzebnych informacji).
Raz na jakiś czas (pewnie raz w tygodniu) będę tutaj
publikować moje relacje i spostrzeżenia.
Nie zarzekam się, że przez ten miesiąc nie włączę ani razu
komputera. Nie o to mi chodzi. Chcę po prostu ciekawiej, bardziej pożytecznie
spędzać mój wolny czas. Chcę też odpocząć (nie oszukujmy się, nie odpoczywam
czytając pierdoły w sieci, wbrew pozorom to nie jest aż tak relaksujące).
Ograniczam Internet na rzecz życia, zwykłej banalnej
codzienności offline. Czas – start!
Super wyzwanie! Mam nadzieję że uda Ci się wytrwać w postanowieniu :) szczęścia życzę. Jednocześnie zapraszam na nowy portal informacyjny, znajdziesz tam newsy, recenzje reportaże: http://www.czytamiwiem.pl/
OdpowiedzUsuńCzytajac Twój post czułam jakbym czytała o sobie. Praca na tygdniu i życie od weekendu do weekendu. Niestety internet ma plusy i minusy. Nowości bombardujące nas z każdej strony, chcemy być ze wszytskich na bieżąco (moda, ksiązki, filmy, seriale). Musimy sobie wyłumaczyć, że nie można być wszedzie na raz, wszytskiego wiedzieć. Coś trzeba odpuścić na rzecz czegoś innego. Czasami ( często ) myślę sobie gdybym nie pracowała to bym tyleee zrobiła ale nie jestem pewna z drugiej strony czy jeszcze dłużej bym w necie nie siedziała;/
OdpowiedzUsuńMasz rację z tą potrzebą bycia na bieżąco ze wszystkim - ja też tak mam, ale przecież to nierealne i w sumie nie do końca potrzebne. Po kilku dniach wyzwania powoli przekonuję się, że np. porządek w mieszkaniu daje większą satysfakcję niż znajomość wszystkich newsów.
Usuń