Liczba odwiedzonych
salonów: 8
Liczba przymierzonych
sukienek: dziesiątki
Liczba kompetentnych
ekspedientek: 2
No i mam suknię! Jest przepiękna i bardzo skromna.
Wymarzona.
Ale poszukiwania to był jakiś koszmar…
Fakt, jestem wymagająca. Ale też dokładnie
wiedziałam jakiej sukni szukam, co powinno było znacznie wszystko ułatwić.
Wchodząc do salonu od razu mówiłam co mnie interesuje:
Skromna suknia, bez cekinów itp., zwiewny dół (nie
ze sztywnego materiału, bez halki z kołem), krój trapezowy, bez trenu,
przylegająca gładka góra (gorsetowa lub nie), zakryte ramiona i plecy (np.
koronkowym bolerkiem), ewentualnie do tego pas w talii…
Bardzo często okazywało się, że powyższy opis jest
nie wystarczający i panie pokazywały mi bardzo strojne sukienki, „księżniczki”,
suknie z grubej satyny (błyszczące i totalnie nie zwiewne!). Było naprawdę
ciężko.
Ale jak już przymierzyłam którąś suknię i panie
widziały, że podobam się sobie to robiły absolutnie wszystko żebym się na tę
suknię zdecydowała i tylko mi przytakiwały:
Ja: W tej się dobrze czuję…
Ekspedientka: Wygląda pani pięknie, szczupło,
cudownie!
Ja: …ale jednak ta poprzednia bardziej mi się
podoba…
Ekspedientka: Ma pani rację, w tamtej wyglądała
pani o wiele lepiej. Nic lepszego pani nie znajdzie!
W jednym salonie (bardzo popularnym w Krakowie)
zostałam totalnie olana przez ekspedientki. Obie panie pomagały przebierać się
innym klientkom, choć ja byłam umówiona na konkretną godzinę z nimi! Gdy już
znalazły dla mnie chwilę i powiedziałam jakie suknie mnie interesują, zaczęły
mi pokazywać zupełnie inne modele, a na końcu stwierdziły, że w zasadzie w
całym salonie mają tylko 2 sukienki w moim rozmiarze, obie księżniczki, nie ma
sensu nic mierzyć bo i tak nie będzie widać efektu (w salonach są ogólnie
suknie w rozmiarze 38, mierzyłam takie, po prostu nie do końca zapięte z tyłu).
Porażka.
Na szczęście udało mi się znaleźć „moją” suknię,
dokładnie taką o jakiej myślałam. Co prawda nie było to takie olśnienie (jak na
niektórych filmach), nie wzruszyłam się :P Wybór był wynikiem chłodnej
kalkulacji, połączeniem moich marzeń z rzeczywistością (nadwaga!, wybrałam
suknię która mi się podoba i w której wyglądam najszczuplej).
Jedną sukienkę wybrałam już na początku marca
(wtedy też pisałam na blogu, że już chyba mam sukienkę!), ale byłby to gotowy
model totalnie przerobiony wg moich wskazówek. Już prawie się na nią
zdecydowałam, ale po przemyśleniu postanowiłam iść do jeszcze kilku salonów bo
obawiałam się co wyjdzie po tych wszystkich przeróbkach :P
Kilka wskazówek dla osób, które będą szukać sukni
ślubnej (na podstawie moich doświadczeń):
- Na początku zanalizuj swoją sylwetkę, pomyśl co chcesz podkreślić, co ukryć, w katalogach wszystkie suknie są piękne, ale pomyśl w której ty będziesz wyglądać najpiękniej
- Przed wybraniem się do salonów obejrzyj jak najwięcej sukienek w Internecie, zrób listę typów sukien:
2) Najpiękniejsze!
3) Suknie, co do
których mam wątpliwości – warto je przymierzyć! (np. u mnie – syrena/rybka)
Uwaga! Mam tutaj na myśli typ sukni (prosta,
krótka, rybka, księżniczka, empire itd.), a nie konkretny model z danego
sklepu.
Moim zdaniem nie warto ograniczać się tylko do
konkretnych modeli, które podobają nam się w katalogu, bo na nas mogą wyglądać
zupełnie inaczej. Generalnie, polecam przymierzenie jak największej ilości sukienek
z punktu 2 i 3, można się nieźle zaskoczyć. Możesz wyglądać super w sukience,
która nie podoba ci się ani w katalogu ani na wieszaku!
- Umów się telefonicznie na przymiarkę w salonie, gwarantuje ci to (zazwyczaj) brak kolejki do przymierzalni, uwagę ekspedientki i czas na przeglądanie się w lustrze
- Zastanów się w jakim stylu będzie Twoje wesele, wszystko musi współgrać ze sobą
- Pomyśl jak będziesz wyglądać w danej sukni u boku swojego męża (mój narzeczony nie jest dużo wyższy ode mnie, gdybym miała ogromną suknię z trenem, on by po prostu zniknął wśród moich falbanek i tiulu :P)
- W salonie, oprócz sukienek z listy, poproś ekspedientkę o pokazanie sukni, w której jej zdaniem wyglądałabyś najlepiej
- Nie stój tylko przed lustrem w sukience, przejdź się, obróć się, zobacz jak suknia układa się w ruchu. Sprawdź czy poruszasz się w niej swobodnie. Przyjrzyj się jej dokładnie (niestety żaden z salonów, w których byłam nie pozwalał robić zdjęć)
- Kontrowersyjną sprawą są osoby towarzyszące nam w poszukiwaniach. Ja szukałam sukni sama. Zabrałam moją przyjaciółkę do salonu dopiero tuż przed ostateczną decyzją, gdy już wybierałam między 3 sukniami. Generalnie, im więcej doradców tym gorzej. Każdy ma inny gust, a słuchając wielu opinii ciężko samemu ocenić, w czym wygląda się i czuje najlepiej
Kolejny punkt na liście „do to” odhaczony, ufff
...
Dzisiaj jedziemy wybrać zaproszenia - mam kilka godzin na ostateczną decyzję w
sprawie koloru/motywu przewodniego…
Dzięki za rady :) Ja sama sobie też takie daję, a im ich więcej, tym bardziej wizja kupienia sukni wydaje się nieosiągalna i zaczynam myśleć o krawcowej ;)
OdpowiedzUsuń"W salonie, oprócz sukienek z listy, poproś ekspedientkę o pokazanie sukni, w której jej zdaniem wyglądałabyś najlepiej" - bardzo dobry punkt :)
Chodziłaś sama? Ja się właśnie nad tym zastanawiam i widzę, że nie będę jedyna i wyjątkowa.
Sama :) Każdy ma inny gust, więc im więcej doradców, tym gorzej. Zresztą, ja w każdym z salonów spędzałam sporo czasu, nie chciałam za każdym razem zajmować czasu mojej przyjaciółce.
UsuńJa też zdecydowałabym się na krawcową, gdybym znała jakąś sprawdzoną. A decydowanie się na krawcową w ciemno to za duże ryzyko moim zdaniem. Powodzenia!!
Zgadzam się ze wszystkimi wskazówkami ;) Moje poszukiwania trwały 2 miesiące, zakończyły się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 2013 roku, decyzję podjęłam sama w towarzystwie mamy :) Wczoraj byłam na poborze wymiarów, nie zamieniłabym mojej sukni na żadną inną :) teraz nie mogę się doczekać 1 przymiarki, a to dopiero 12 lipca :)
OdpowiedzUsuńJa mam przyjść w czerwcu na pobranie wymiarów - czyli teraz odchudzam się na wyścigi :P
UsuńCóż, ciężko marudzić na to, że przytakują, że jest ok, za to im płacą ;)
OdpowiedzUsuńAle takie ciągłe przytakiwanie nie jest wiarygodne, mnie zniechęca do zakupu...
UsuńCzy ten felerny salon o którym piszesz to nie jest czasami M. na Floriańskiej? ;) Ja stamtąd mam fatalne wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuń